Jej, jak pięknie, niczym Ursa nieopodal Cabo da Roca, uwielbiam góry wpadające do oceanu... ok 7 km w dwie strony. Jest przepięknie, ciepło ponad 20 stopni. Surowy przylądek, bez drzew , gliniasto-skalista ziemia. Doskonała wspinaczka po skałkach, mimo wielu udogodnien, wejscie na sam szczyt jest dość wyczerpujące, nie obejdzie się bez kilkukrotnego zatrzymania... Po drodze na górę minęła nas kobieta uprawiająca górski jogging ( dwukrotnie). Jak dla mnie coś niesamowitego, z tej okazji za każdym razem gdy nas mijała usłyszała ode mnie Congratulations :D. Na samym szczycie spotkaliśmy 5 ludzi... w tym czwórkę Polaków :D.
Razem z Januszem i Lucyną wracaliśmy całą drogę powrotną. Bardzo mili ludzie, mieszkający i pracujący w Dani, a na koniec uratowali nam życie mapą w komórce do naszego miejsca , w którym mieliśmy spać.
Pokój, który wynajęliśmy mieścił się w Canical nad uroczą restauracyjką Mularha's bar. Zamowiliśmy: ślimaki, krewetki, Espada, miejscowe rybki i małże. Przepyszna kuchnia!!! Zamówiliśmy miejscowy Poncha, oraz white sangria :D za wszystko zapłaciliśmy 25 E.