Amsterdam jest piękny, jednak daleko mu do klimatów, które uwielbiam. Zbyt idealnie, ale na pewno dobrze się tu żyje. Wszędzie czuć zapach palącej się trawki. Sami idziemy do Coffeshopu, ku mojemu zdziwieniu dostaję menu a w nim pozycje: 1.relax 2. energy etc etc.
Wybieramy Relax. Po połowie szluga jestem tak zrelaksowana, że nie czuję moich kończyn, jest mi ciepło, ale końćzyny tak przyjemnie chłodne jakbym brodziła nimi w wodzie. Jest dziwnie...
Potem spotykamy się z moim danwym kolegą Tiemenem, którego poznałam w podróży po Ukrainie. Mineło 9 lat! To był swietny pomysł, Tiemen zabiera nas do miejscowych pubów z jazzem na żywo oraz kraftowymi piwami. To co Lennonki lubią najbardziej. Przysiada się do nas także ogromny Australijczyk i zachęca mnie do emigracji zarobkowej. Im dłużej o tym myślę, tym coraz większą mam ochotę wyjechać z tego paskudnego kraju. A Australia też ciepła i zielona...
Wieczorem przechadzamy się dzielnicą czerwonych latarni. Tiemen zaprowadza nas na najtańszą dzielnicę ( Afrykańską) oraz dzielnice Transseksualistów, gdzie naprawdę łatwo się pomylić. Rozróżnić można kobiety i mężczyzn tylko po kolorze światła w kabinie.
Za 50 euro pełna obsługa. Chętnych naprawdę wielu, rzesze turystów, gapi się na sztuczne panny. Niektóre mają tak wielkie cycki, że ledwo mieszczą się w kabinie. Pierwszy raz coś takiego widzę. Ale żeby którakolwiek była łada? Żadna...