Właściwie, cały ten wyjazd to jeden wielki chill-out. I o to właśnie w życiu chodzi.
Wyjazd był właściwie zorganizowany by podziwiać jedna z najpiękniejszych katedr na świecie, by ujrzeć Botticceliego, Da Vinci, oraz Gerrita van Honthorsta w oryginale. By podziwiać zabawę światłem na ich obrazach, by na koniec zobaczyć książeczki dla dzieci o Fridzie. Bez sztuki byłabym niczym, byłabym zwykła w swej prostocie i nic nie znacząca. Sztuka to kwintesencja życia, cale nasze dziedzictwo, tradycje, zaklęte w jednej chwili, Florencja to kolebka sztuki, dlatego jestem tu i cieszę się każdą chwilą, zapachem miasta, tłocznymi uliczkami, smakiem tutejszych lodów, procentem toskańskiego wina, barwami, światłocieniem, zielenią liści.