Rano niczym kur zapiał my gotowi do drogi. Postanowilismy wstac wczesniej, by sie dobrze spakować oraz by zobaczyć jeszcze tyle ile będziemy w stanie zobaczyć. RUszyliśmy drogą 42. Po drodze weszliśmy jeszcze na wygasły wulkan, którego nazwy zapomniałam, pojechaliśmy na fiordy a także odwiedziliśmy największy geotermalny obszar Islandii. Zwieńczeniem wycieczki było przejście mostem na drui kontynent ;) Szału nie było. Symboliczny most jest naprawdę kiczowaty.