Pobudka, wcześnie rano bo o trzeciej. Mieliśmy wyjechać o 5 lub 6, ale ja zawsze panikuję, że nie zdążę i wolę być kilka godzin przed czasem. W rezultacie wyjeżdżamy o 4 i jesteśmy już o 14 w Holandii. A co zrobić z nadmiarem czasu? Szybka decyzja, Utrecht czy Rotterdam, wybieramy Rotterdam i.... żałujemy. Brzydkie, nowoczesne miasto, bez ciekawych miejsc, zupełnie bezbarwne. Szare blaszano-szklane budynki straszą na każdym rogu. Znaleźć parking? Graniczy z cudem, w końcu udaje się zaparkować za 5 euro za godzinę. Szybkim tempem przekraczamy miasto i wracamy do Amsterdamu. Przepakowujemy się i o 22:10 mamy lot do Meksyku.