Kair

Nie będzie to długa notka...
KAir jest jednym z najbrzydszych miast jakie widziałam. Już nawet Erywań mi się bardziej podobał.
Kair to jedno wielkie blokowisko, jeden wielki pustostan, jeden wielki plac budowy. Jest gorzej niż źle. Jest brzydko. Aż smutno.
Byliśmy w Egipskim muzeum, które w środku naprawdę jest ciekawe, trochę zaniedbany budynek z łazienkami, gdzie po kostki sięga mocz, ale eksponaty są interesujące, skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie nie zachwyciły,
Następnie wybraliśmy się w króciutki rejs po Nilu, rzece od której się wie od maleńkości, zna się z lekcji i zawsze marzy by ją zobaczyć. Najdłuższa rzeka świata... NIL we własnej osobie, brudny, ale potężny, nad brzegiem piętrzą się eksluzywne hotele, jeden na drugim... jeden brzydszy od drugiego.
Giza, ciut bardziej zielona, ale wykarczowano palmowy las, po to by wybudować kolejne opustoszałe bloki. Ludzie to jednak mało kreatywni są, marnują przestrzeń, pieniądze a przede wszystkim pieniądze...
Piramidy....
Piramidy są potężne, robią wrażenie, Wielkie dostojne, patrzą na cały Kair. I to mi się podobało najbardziej. Ten obrzydliwy Kair w tle... styczność teraźniejszości, nieprzemyślanej teraźniejszości z bogatą starożytnością, klasą samą w sobie. Piękne. Niestety przewodnicy nie pozwalają kontemplować chwili, 10 minut na tarasie widokowym, 15 minut pod piramidami, 40 minut pod Cheopsem, to dla mnie za mało by poczuć to, po co przyjechałam., Wszędzie trzeba się spieszyć, iść za kimś...
Sfinks... 40 minut minęło na zrobieniu w błyskawicznym tempie kilkuset zdjęć , pod hasłem "trzaskaj, bo czasu nie ma , na pewno któreś będzie dobre", a potem okazuje się, że żadne nie jest... Ale nie o zdjęciach chcę pisać, bo w tym wszystkim są nieistitne. Istotny jest brak czasu na zrozumienie i przeżycie chwili. Jestem jak kolejny zapomniany turysta, nie świadomy podróżnik. Żle mi z tym...

Zdjęcia (16)

Komentarze (0)