4 rano, pociąg do Braszowa. pani w okienku na migi sprzedaje nam bilety. Wygląda niczym zakonnica w konfesjonale... ale jest uprzejma i kochana więc się nie czepiam. Wsiadamy, komfort jazdy porównywalny do naszych PKP. W Braszowie nie mogąc znaleźć pola kempingowego u stóp gór, korzystamy z pomocy pana Rumuna który przez nas spóźnia się do pracy. Ludzie są cudowni... zaczynam kochać RUMUNIĘ!!
Kemping!? cudowny! rozbijamy się, rzucmay plecaki do środka, idizmey na miasto... niestety ściemnia się juz...