Niczym kogut zapieje a my gotowi i zwarci do podróży. Siadamy w marszrutkę i jedziemy do Sinai... po długiej podrózy autobusowej wysiadamy i pieszo kierujemy się do zamku. Po drodzę kupuję kukurydzę ( od tego czasu codziennie jem kukurydzę na rumuńskiej ziemii), pamiątki, pierdółki na straganach przypominają nasze zakopiańskie krupówki tylko że w lesie... w końcu zza drzew wyłania się przecudny baśniowy zameczek z jeszcze piękniejszym baśniowym wnętrzem...