Z Norawanku jedziemy do Tatew.
Cały dzień otaczają nas niezwykłe krajobrazy. Cała niemal Armenia zajęta jest bowiem przez wysokie szczyty. Z iście pustynnego krajobrazu wjeżdżając pod górę, robi się coraz bardziej zielono. A co najważniejsze pusto... jesteśmy jedynym samochodem, jedziemy 146 kilometrów mijając na drodze raptem 3 samochody. Gęsta mgła schodzi z gór, mijamy sztuczne jezioro o niezwykle neibieskiej barwie, stada pasących się owiec i pastuszków przeganiających zagubione stada przez jezdnię. Coś pięknego, taki spokój emanuje z tych terenów. Nie pamiętam bym była kiedykolwiek sama w obrębie kilkuset kilometrów. Przed nami dziurawa droga i niekończące się łąki. Mgła spowiła naszą ścieżkę tak, że jedziemy 30 km na godzinę. iemno jak w ...... ( 4 litery). Do wioski Halidzor dojeżdżamy właściwie po północy. Bardzo trudny odcinek drogi, ani stacji benzynowych, ani jakiejkolwiek cywilizacji... myśli klębią się, jakbym oglądała najgorszy horror. Co by było gdyby....
Dzika, niezamieszkana Armenia... góry, cisza i ja.
Docieramy do naszej bazy noclegowej, nie wiedząc wlaściwie co nas będzie czekało rano.