Dzień drugi spędziliśmy prawie cały chodząc po Muzeach. Ranek odczekaliśmy w kolejce do Museum d'Orsay. ponad godzinę czekania, ale było bardzo warto. To chyba najciekawsze dla mnie muzeum w jakim byłam, widząć Renoira, Moneta i Van Gogha na żywo miałam łzy w oczach. Przepiękne impresjonistyczne dzieła, które każdy pewnie kojarzy, w całej swej odsłonie dumnie prezentują się w muzeum. Orsay jest milion razy lepsze niz Louvre. Jestem oczarowana tym miejscem. Następne pojechaliśmy do dzielnicy Montmarte, zwiedzając katedrę Sacre Coeur oraz Mouain Rogue. Bedąc w Paryżu nie mogliśmy sobie odmówić wizyty u samego Jima Morrisona, nie spotkaliśmy sie za życia trzeba było spotkać się na cmentarzu. W tym celu kupiliśmy browarka, chcąc wypić za Jimiego w jego towarzstwie, niestety grób jest otoczony płotem a i wokól pełno turytsów więc tak trochę było wstyd, żłopać tego browara na cmentarzu, Odwiedziliśmy jeszcze naszego rodaka Fryderyka Chopina a potem pojechaliśmy do Centrum Pompidou, które przy Orsay blado wypada. Nie dość, że budynek sam w sobie szpeci okolicę, to eksponaty też nie porywają. wieczór spędziliśmy ponownie na Montmarte chcąc zobaczyć moulain Rogue w świetle neonów.