Paraty przypominają mi kubański Trinidad. Uwielbiam stare, kolorowe, kolonialne miasteczka z wybrukowanymi uliczkami. Miasteczko jest przepiękne, dokładnie takie jak sobie wyobrażałam.
W mieście wieczorami tańczy się sambę i tradycyjnie pije caipirinię. Dostałam nawet kartę stałego klienta na jednym ze stoisk, bo wypiłam tyle Caipirinii :P:P
Paraty znajdowały się na trasie Złotego Szlaku, który pozwalał eksportować kawę ,tytoń, złoto do Europy. Najpiękniej w Paratach jest o poranku, kiedy sklepiki z tandetnymi pamiątkami są jeszcze zamknięte. Ze względu na to, że woda i plaża w Paratach jest strasznie słaba, mętna i nieprzyjemnie się w niej kąpać to wybraliśmy się w rejs po Zatoce, gdzie dotarliśmy na rajskie plaże i pooglądaliśmy egzotyczne rybki.